Kryzys w Zjednoczonej Prawicy trwa już od kilku tygodni. Oficjalnie poszło „o norki”. W praktyce jednak spór czołowych polityków frakcji rządzących miał mieć zgoła inne tło. Okazuje się, że rząd PiS wcale nie musi upaść. Do gry ma wkroczyć prezydent Andrzej Duda.
Jeszcze nie wszystko stracone – Kryzys w Zjednoczonej Prawicy zduszony w zarodku?
Jak wiadomo, każdy z polityków przy okazji tego typu sporów realizuje interesy swojego środowiska. Tutaj najprawdopodobniej obserwujemy spór pomiędzy obozami Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina, który to z kolei podzielił rząd, nad którym pieczę trzyma Jarosław Kaczyński.
Gdy Marek Suski wprost powiedział kilka dni temu, że „koalicji już nie ma”, wydawało się, że wszystko stracone. Że już wkrótce czekają nas przyspieszone wybory parlamentarne. Wiele wskazuje jednak na to, że rząd PiS może przetrwać. A właściwie przetrwać może cała Zjednoczona Prawica. Czy sytuację uratuje Andrzej Duda? Taką nadzieję dają słowa jego rzecznika.
Błażej Spychalski, rzecznik Prezydenta RP, przyznał dziś, że nie mamy jeszcze do czynienia z sytuacją beznadziejną. Gdyby bowiem stała się ona patowa, bez wątpienia dowiedziałaby się o tym opinia publiczna. Prawo i Sprawiedliwość najpewniej nie chce jednak ryzykować utraty władzy na rzecz opozycji. Dlatego mediatorem może stać się Andrzej Duda.
Andrzej Duda uratuje rząd?
– Myślę, że na dzisiaj jest taki etap, że te rozmowy jeszcze mogą wrócić na agendę i jestem przekonany, że do takich rozmów jeszcze dojdzie, więc myślę, że trzeba do tego podchodzić na spokojnie. Natomiast gdyby doszło do sytuacji patowej, bardzo trudnej, to myślę, że taka jest rola prezydenta w polskiej konstytucji, że wtedy by się rzeczywiście musiał w takie rozmowy włączyć – powiedział Błażej Spychalski. Ponadto kolejni politycy łagodzą ton. Czyżby zatem w kuluarach powoli dochodzono do porozumienia?
Jak wiadomo, opozycja zaciera ręce na upadek obecnego rządu. Wówczas miałaby bowiem okazję odzyskać władzę znacznie wcześniej, niż przy okazji kolejnych wyborów parlamentarnych, które dopiero za 3 lata. Natomiast to w interesie Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi leży, by prezydent i poszczególne opcje konserwatywne trzymały się razem. Jeżeli dojdzie do rozłamu, konserwatyści po raz kolejny mogą stracić wpływ na kraj na długie lata.