– Jesteśmy najbardziej niedocenianą grupą zawodową – można było usłyszeć od pielęgniarek i położnych, które 7 czerwca rozpoczęły strajk ostrzegawczy. Na tym jednak się nie zakończyło. Pracownicy branży deklarują, że „nie zawieszą broni” i 15 czerwca pojawią się pod Sejmem. Chodzi o zarobki.
Jest znaczna dysproporcja między tym, ile zarabiają obecnie pielęgniarki i położne, a tym ile zarabiać, by chciały. Oprócz tego, powodem, dla którego przedstawiciele zawodów medycznych rozpoczęli protesty, jest zmiana w ustawie odnośnie wynagrodzeń. Od 1 lipca najwięcej zarabiać mają osoby najbardziej wykształcone. Czy to sprawiedliwe? Według wielu osób – powinna zostać naniesiona poprawka.
Ile zarabiają pielęgniarki?
Według projektu ustawy, od 1 lipca, wynagrodzenie będzie w głównej mierze uzależnione od poziomu wykształcenia. Osoba na stanowisku pielęgniarki lub położnej, która posiada średnie wykształcenie otrzyma wypłatę w wysokości 0,73 przeciętnego wynagrodzenia, czyli dokładnie 3777 złotych. Nieco więcej, bo 4185 złotych otrzymają pracownicy z tytułem specjalisty w zawodzie. Najwięcej zarobią natomiast pielęgniarki i położne po studiach magisterskich (1,06 przeciętnego wynagrodzenia).
Chcemy, żeby zapis „według kwalifikacji wymaganych” został zastąpiony „według kwalifikacji posiadanych na stanowisku” – mówią pielęgniarki
Według wielu pielęgniarek, pracujących w zawodzie, zapis ten doprowadzi do pewnego paradoksu. Osoba niedoświadczona, tuż po studiach zarobi więcej, niż ktoś kto pracuje na stanowisku od wielu lat, posiada rozległą wiedzę, ale nie podjął studiów magisterskich.
Jedni zdobywają wiedzę przez studia a drudzy przez lata pracy w zawodzie pielęgniarki. Pytanie kto jest w tym lepszym specjalista? Magister po studiach czy ktoś kto ta sama wiedzę zdobywał przez x lat w praktyce? – toczy się dyskusja