Przyjezdni boją się jeździć samochodem po stolicy. Warszawiacy nie mają najlepszej opinii

Warszawa (zwłaszcza główne jej arterie) przeraża wielu kierowców, którzy do stolicy przyjeżdżają samochodem z innych regionów Polski. Niekoniecznie mowa tu o dużym natężeniu ruchu czy skomplikowanych skrzyżowaniach, ale też o… specyficznym podejściu miejscowych.

Rzadko „wpuszczamy” kogoś w i tak długi już sznur aut, każdy trzyma swoją pozycję, w związku z czym wszyscy stoją. Ponadto powszechna opinia jest taka, że warszawiacy nazbyt często używają klaksonu, ponaglają jadących przed sobą kierowców długimi światłami i zmieniają pasy ruchu „na centymetry” wciskając się pomiędzy inne pojazdy. Ile w tym wszystkim prawdy?

Jak to w każdej plotce i stereotypie – przynajmniej ziarnko musi być. Opisany wyżej stan rzeczy może wynikać z pośpiechu, jaki panuje w Warszawie. Wielu „warszawiaków” nie urodziło się wbrew pozorom na Woli czy w Śródmieściu, a są przyjezdnymi z przeróżnych regionów kraju, a nawet świata. W związku z tym, najczęściej pracują w korporacjach, a wokół tych – co naturalne – natężenie ruchu, zwłaszcza w godzinach porannych i popołudniowych, osiąga stan krytyczny.

Warszawiacy są „drogowymi chamami”?

Niekoniecznie. Bo i dlaczego miałby ktoś twierdzić, że miasto, z którego pochodzi dana osoba ma wpływ na sposób, w jaki zachowuje się ona na drodze. Stereotyp dotyczy raczej kierowców poruszających się na „warszawskich blachach”.

Faktem jest jednak, że osoba, która przyjechała do Warszawy z innego, niekoniecznie nawet znacznie mniejszego miasta, może doznać szoku. Prowadząc samochód po stolicy, zwłaszcza w centrum i okolicach, trzeba przecież „przetwarzać mnóstwo zmiennych”. Wszechobecna sygnalizacja świetlna, remonty, nowe ronda, mnóstwo pieszych, dostawcy Uber Eatsa na skuterach i rowerach, a między tym wszystkim jeszcze sunące w tę i we w tę tramwaje. Dla warszawiaka to norma i codzienność, dla kogoś, kto przyjechał do Warszawy z Łomży – to może być szok, inny świat.

Jeśli zatem widzimy, że ktoś niepewnie wykonuje manewr na Alejach Jerozolimskich czy w ostatniej chwili chce zmienić pas przed Rondem Tybetu, że już nie wspomnę o ścisłym centrum, bądźmy wyrozumiali. Trąbiąc i piekląc się na pewno nie pomożemy takiej osobie – zwłaszcza jeśli jest nie tylko przyjezdnym, ale i początkującym kierowcą.

Stereotyp warszawskiego kierowcy-wariata

Reasumując: być może stereotyp o warszawskim kierowcy-wariacie zrodził się już kilkadziesiąt lat temu. Warszawa rozwijała się przecież najszybciej – budowano kolejne wiadukty, skrzyżowania i ronda, jakich nie można było zobaczyć w Bydgoszczy czy Białymstoku.

Dlatego też ówcześni kierowcy spoza stolicy, pakując się na nowoczesne wówczas warszawskie drogi, nie spotykali się z miłym przyjęciem. Ale któż wtedy nie natknął się w sklepie, urzędzie czy na drodze właśnie, na opryskliwe osoby?

Warsaw Times

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *