Władimir Putin wziął na celownik stolicę Polski. Na szczęście nie w znaczeniu militarnym. Jednakże jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jego planem, w Warszawie i tak będzie bardzo niebezpiecznie.
Wojna na Ukrainie trwa już od ponad stu dni. Tymczasem już kilka milionów naszych wschodnich sąsiadów znalazło schronienie w Polsce. Pomocność Polaków zszokowała nie tylko Putina, ale i samych Ukraińców, którzy wielokrotnie dziękowali ze łzami w oczach.
Warszawa na celowniku Putina?
Takiego pojednania spodziewał się mało kto. A już na pewno nie przewidział go Władimir Putin. Człowiek, który przez dekady sterował antyukraińską propagandą skierowaną do Polaków. Chciał, byśmy przez kolejne stulecia nienawidzili siebie nawzajem za Wołyń, stracony Lwów i inne tragiczne zdarzenia, które podzieliły nas przed kilkudziesięcioma laty.
Lecz gdy wybuchł konflikt za naszą wschodnią granicą, jako naród solidarnie porzuciliśmy historyczne animozje. Pomogliśmy sąsiadom w takim stopniu, w jakim było to możliwe. Tego rosyjski dyktator nie przewidział. Jakby tego było mało, polskie władze z uporem maniaka naciskają na państwa zachodnie, które ociągają się z nakładaniem sankcji na Rosję oraz pomocą dla walczącej Ukrainy. Do czego więc może posunąć się Putin?
Bądźmy gotowi na rosyjskie prowokacje
Ohydne praktyki przywódcy Kremla znamy doskonale. Dopuścił się ich tak wielu, że spora ich część została ujawniona, choć w zamyśle miała pozostawać tajna. Jak czytamy w publikacji serwisu ukrinform.pl, wiele bójek i ataków Ukraińców na Polaków (a także na odwrót) może nie mieć „przypadkowego charakteru”.
Mówiąc wprost: aby na nowo wzniecić w naszym kraju antyukraińskie nastroje, rosyjskie tajne służby mogą masowo organizować prowokacje, w wyniku których będziemy ścierać się z osobami narodowości ukraińskiej lub… udającymi Ukraińców. Jeśli konflikty na tle narodowościowym na ulicach polskich miast staną się codziennością, wielu Polaków może całkowicie zmienić podejście do potrzebujących pomocy Ukraińców.
Niekoniecznie będzie to jednak wina samych uchodźców ze wschodu. Jak daleko sięgają ręce Moskwy przekonało się wielu – z Aleksandrem Litwinienko na czele. Skoro zatem on nie mógł czuć się bezpiecznie w Wielkiej Brytanii, to jakim problemem będzie dla rosyjskich służb organizowanie małych, acz licznych prowokacji na terenie dużo bliższej Polski?