Gwiazdy telewizji bardzo często decydują się na różnorodne zabiegi plastyczne dla poprawienia swojej urody. Okazuje się, że prezenterowi „Pytania na śniadanie” również nie są one obce. Tomasz Kammel opublikował zdjęcie z zabiegu, jest dość drastyczny, ale przynosi fenomenalne efekty.
Od lat celebryci i artyści poddają się zabiegom, które mają sprawić, że przez wiele lat pozostaną w fenomenalniej kondycji. Botoks czy wypełnianie zmarszczek kwasem hialuronowym są na porządku dziennym. Jednak Tomasz Kammel nie chciał aż tak mocno ingerować w swoją twarz, dlatego zdecydował się na nieco inny zabieg. Każdy z nas może sobie na niego pozwolić.
Tomasz Kammel: „Dzisiaj naciąganie”
Na profilu znanego prezentera „Pytanie na śniadanie” pojawiło się niecodzienne zdjęcie. Mężczyzna oddał się w ręce „chirurga plastycznego” by poprawić swój wygląd. W rzeczywistości specjalistka nie używa ani skalpela ani botoksu, jest bowiem specjalistką od masażu kobido. Jest to azjatycka technika masażu i rewitalizacji twarzy. Jak podkreśla Tomasz Kammel polega ona na wykonywaniu sekwencji określonych ruchów w danej kolejności i tempie. Czasami to tempo jest naprawdę wysoki. Dzięki temu można pobudzić cyrkulację krwi oraz uelastycznić mięśnie głębokie.
Tomasz Kammel dopiero co odkrył potęgę tego niesamowitego masażu, jednak nie był przygotowany na jego konsekwencje. Okazało się bowiem, że nie jest on tak przyjemny jak wielu z nas się to wyobraża. Pani Agata, która robiła masaż prezenterowi dokładnie wiedziała które miejsca należy wymasować mocniej, a które słabiej. Nagranie całego zabiegu pojawiło się na Instagramie mężczyzny.
Prezenter dostał kilka ciosów w twarz
Masaż z reguły kojarzy nam się z czymś przyjemnym. Okazuje się jednak, że kobido nie polega na delikatnym masowaniu czy głaskaniu twarzy, a szybkim i energicznym naciąganiu danych miejsc skóry. Z pewnością pierwsza wizyta na masażu może niektórych przerazić, a skóra po niej będzie mocno zaczerwieniona. Jednak taki zabieg ma wiele dobrych właściwości, które poprawią stan naszej skóry.
Poza tym wiele osób obawia się ingerencji w skórę twarzy u chirurgów plastycznych. Masaż kobido jest tego świetną alternatywą. Nie potrzeba tu skalpela czy botoksu, a rezultaty mogą być naprawdę oszałamiające. Jednak decydując się na taki zabieg warto rozejrzeć się za profesjonalistami. Których jak podkreśla Tomasz Kammel jest coraz więcej: „Genialnie, że ludzie chcą się doskonalić w takich kierunkach. Potrzeba mnóstwa czasu i energii, żeby opanować taką umiejętność”.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Japoński lifting twarzy nie należy do najtańszych zabiegów, jednak z pewnością warto w niego zainwestować. W zależności od miejsca zamieszkania oraz firmy, którą wybierzemy ceny wahają się od 200 do 400 złotych.