Miniony weekend w stolicy upłynął pod znakiem występów białoruskiego rapera Maxa Korzha i intensywnej pracy policji. W ciągu trzech dni działań funkcjonariusze zatrzymali łącznie 125 osób, a blisko 100 ukarali mandatami. Interwencje dotyczyły zarówno koncertu na PGE Narodowym, jak i wcześniejszego, nielegalnego występu w dzielnicy Wola.
Zamieszki na PGE Narodowym
Sobotni koncert na Stadionie Narodowym przyciągnął dziesiątki tysięcy fanów, ale nie obyło się bez incydentów. Część uczestników zaczęła przeskakiwać z trybun na płytę boiska, wywołując przepychanki z ochroną i stwarzając realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Policja, współpracując z organizatorami, zapobiegła eskalacji agresji, jednak zatrzymano 109 osób – głównie za posiadanie narkotyków, wniesienie pirotechniki oraz ataki na ochroniarzy. Wydano 50 mandatów na łączną kwotę ponad 11 tys. zł, a 38 spraw trafiło do sądu.
Dodatkowo w sieci pojawiły się nagrania, na których widać czerwono-czarne flagi kojarzone z OUN-UPA. Materiał dowodowy został przekazany prokuraturze.
Nielegalny występ na Woli
Dzień wcześniej artysta zagrał nieformalny koncert na prywatnym terenie przy ul. Ordona. Wydarzenie, zorganizowane bez wymaganych zezwoleń, zgromadziło tłum po ogłoszeniu w mediach społecznościowych. Policja wysłała na miejsce kilkuset funkcjonariuszy, zatrzymano 9 osób, a 25 ukarano mandatami.
Po zakończeniu imprezy teren był mocno zaśmiecony, a mieszkańcy skarżyli się na uciążliwe zachowania uczestników. Burmistrz Woli, Krzysztof Strzałkowski, zapowiedział wystąpienie do PKP o weryfikację umowy z dzierżawcą terenu oraz obciążenie organizatora kosztami sprzątania.
Policja i miasto zapowiadają konsekwencje
Stołeczna policja prowadzi postępowania w sprawie obu wydarzeń, a władze dzielnicy i PKP analizują możliwość nałożenia sankcji na dzierżawcę. Organizatorzy mogą usłyszeć zarzuty z Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych.