Tomasz Lis wspiął się na wyżyny hipokryzji. Wpis sprzed chwili od razu stał się memem

Tomasz Lis nie lubi PiS-u i rządu Zjednoczonej Prawicy. Rzecz jasna ma do tego prawo. Ma również prawo z uporem maniaka, dosłownie co kilkadziesiąt minut, zamieszczać wpisy atakujące obecną władzę. Ma także prawo podkręcać nastroje społeczne, również w czasie licznych protestów. Nikt nigdy go za to nie skazał. Dziś jednak naczelny „Newsweeka” wykazał się tak gigantyczną hipokryzją, że można by pół-żartem rzec: – To powinno być karalne. Czy Lis to już człowiek mem? 

Lis to człowiek od „zamachu stanu”. To właśnie ten twitt do tej pory Polacy zapamiętali szczególnie. Zachęcał do obalenia władzy wtedy, gdy apogeum osiągały antyrządowe, uliczne protesty. Gdy przedstawiciele Komitetu Obrony Demokracji fizycznie atakowali posłów Prawa i Sprawiedliwości

Tomasz Lis osiągnął maksymalny poziom hipokryzji. Zabrakło skali, ten wpis to już mem

Dziś natomiast, gdy w Stanach Zjednoczonych wyborcy Donalda Trumpa protestują w związku z wątpliwościami co do wyników wyborów, optyka Tomasza Lisa zmienia się o 180 stopni. Napisał bowiem, że tego typu zachowania to… paraliżowanie obrad:

„Ludzie popierający Trumpa wdarli się na Kapitol i paraliżują obrady Kongresu. Tak się kończy wybieranie populistów, autokratów i szaleńców” – napisał przed chwilą wyraźnie oburzony Tomasz Lis. Czujni internauci szybko przypomnieli mu jednak jego własne wpisy z czasu, gdy totalna opozycja okupowała budynek Sejmu, a zgromadzeni przed budynkiem Parlamentu krzyczeli, że „nie wypuszczą pisowskich śmieci”.

https://twitter.com/Dziegiel1337/status/1346909015289303040

Powiedzenie „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” nie bez przyczyny jest bardzo popularne, często powtarzane. Wiadomo bowiem, że wypowiadamy się na dane tematy w różny sposób w zależności od tego, jakie mamy sympatie polityczne. Można oczywiście z tym walczyć i należy z tym walczyć. Starać się – nawet jeśli coś złego robią ludzie, których nie lubimy – zachować choćby pozory obiektywizmu. 

Ale Tomasz Lis nie potrafi. Nie jest w stanie zapanować nad własną nienawiścią, jaką darzy ludzi o poglądach konserwatywnych. Marzy o sytuacji, w której to jego polityczni pupile przejmują władzę siłą. Nie jest jednak w stanie zaakceptować sytuacji, w której konserwatyści robią to, co on robi od co najmniej 6 lat – czyli śmią podważać wyniki wyborów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *